Podróżnik:
Organizator:
Tak jak rok temu również teraz ciężko mi było wybrać kraj, do którego polecę na wakacje. Najpierw chciałam jeszcze raz polecieć do Egiptu. Ale w końcu doszłam do wniosku, że troszkę od niego odpocznę. Tym razem padło na Turcję. I nie żałuje. Było cudownie!
Oczywiście znów był to środek lata. Ale w końcu chodzi o to, żeby wygrzać się na słonku i poopalać. Ale do rzeczy…
Witaj przygodo!
Niedziela 02-08-2009
Lot liniami Air Italy Polska przebiegał bardzo spokojnie. Wylecieliśmy o czasie. Tym razem można było podziwiać widoki zza okna, bo lecieliśmy w dzień. I tym razem zastanawiałam się, jak to będzie. Czy będzie podobnie jak w Egipcie? Czy podobnie gorąco?
W godzinach popołudniowych lądujemy na lotnisku Bodrum-Milas. Zanim maszyna dotknęła płyty lotniska podziwiamy z okien wspaniałe górskie krajobrazy. Wreszcie jesteśmy. Jest gorąco, ale nie aż tak bardzo jak w Egipcie. Całkiem przyjemnie. Odprawa przebiega szybciutko. Lotnisko nie jest duże, więc wszystko przebiega sprawnie. Kupujemy wizę, przechodzimy kontrole paszportową, szukamy przedstawiciela Itaki i za chwile siedzimy w autokarze, który zawiezie nas do hotelu Armonia Holiday Village na półwyspie Bodrum.
Krótkie powitanie przez przedstawiciela biura i ruszamy do celu naszej podróży. Pojedziemy jakieś 3 godzinki. Po drodze podziwiamy piękne krajobrazy. Z jednej i drugiej strony są same góry porośnięte lasami (szczerze mówiąc do dziś zastanawia mnie fakt jak drzewa iglaste wytrzymują upał). Palm też trochę widać, ale przeważają właśnie lasy iglaste, i to rosnące na górach.
Przez jakiś czas krajobraz specjalnie się nie zmienia: góry, góry i jeszcze raz góry, cały czas porośnięte zielonymi lasami. Drogi cały czas kręte i pod górkę lub z górki. I te całe wywijasy i zakrętasy, z górki i pod górkę, będą przewijały się już przez cały czas naszego pobytu w Turcji.
Po jakiejś godzinie jazdy po naszej prawej stronie pojawia się Morze Egejskie. Widoki przecudowne! Zanim docieramy do miasta Bodrum znika morze po naszej prawej stronie, a pojawia się niedługo po stronie lewej. Dojeżdżamy do Bodrum - stolicy półwyspu.
Jestem pod wielkim wrażeniem miasta. Położone dosłownie na wzgórzach upstrzonych białymi domkami. Widok nieziemski. Jak oni wybudowali domy na tych stromych wzgórzach? Do dziś nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jeszcze chwilę pojedziemy do naszego hotelu, który jak okazało się jest ostatnim hotelem na trasie naszej podróży.
Przeczytaj więcej o mieście Bodrum.
Po drodze mamy kilka innych hoteli, z czego większość w Turgutreis. Miasteczko to położone jest nad samym brzegiem Morza Egejskiego, również na wzgórzach, tak jak Bodrum. Do naszego hotelu jest już niedaleko. Pojedziemy cały czas dość niebezpieczną drogą nad brzegiem morza. Z lewej strony mamy wzgórza usiane białymi domkami i hotelami, a po prawej urwisko i Morze Egejskie.
Zobacz również mapę Półwyspu Bodrum.
Widoki są przecudowne, aczkolwiek sama droga nie wygląda na zbyt bezpieczną. W ogóle nie ma zabezpieczeń od strony urwiska, a kierowcy jeżdżą bez żadnego strachu. Cały czas będę później podziwiać ich umiejętności prowadzenia pojazdów, szczególnie wielkich autokarów, w warunkach naprawdę ekstremalnych. Wreszcie dojeżdżamy do naszego hotelu: Armonia Holiday Village.
Od strony drogi wygląda dość niepozornie. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Pokoje dostaliśmy w dość dogodnym miejscu: wszędzie było blisko, ale z daleka od wszelkich hałasów, na pierwszym piętrze. Odświeżamy się po podróży i wio na kolację. Jeszcze spokojnie zdążyliśmy. Po kolacji mały spacer i zwiedzanie hotelu. Na nic więcej nie mamy sił, więc idziemy spać.
Wizyta w Turgutreis
Wtorek 04-08-2009
Dziś mamy dzień wolny,więc po południu postanowiliśmy na własna rękę pojechać dolmuszem do niedaleko położonego miasteczka Turgutreis, aby na poczcie wymienić dolary na turecką walutę.
Przed hotelem wystarczyło trochę poczekać na jakiegoś dolmusza, które jeździły co 15 minut, i za niewielką opłatą (około 2,40 lira od osoby) jedziemy w wypchanym do granic możliwości dolmuszu do Turgutreis. W Turgutreis końcówka języka za przewodnika i znajdujemy pocztę, w której spędzamy najbliższe 2 godziny.
Okazało się, że trzeba wydrukować sobie numerek w kolejce z automatu, a później na okienkach wyświetlany był numerek, który może już podejść i załatwić swoją sprawę. Wydrukowaliśmy sobie ten numerek, a ponieważ był on dość odległy, więc usiedliśmy na ławeczce na poczcie i obserwowaliśmy ludzi.
Wcale nam się nie nudziło i czas dość szybko upływał na tych obserwacjach. Klientami poczty z reguły byli mężczyźni. Kobiet jak na lekarstwo, jeśli już się jakieś pokazały, to były to turystki. Turczynki można było policzyć na palcach jednej ręki. Tak czy owak panował tam porządek, nikt się nie przepychał, tylko cierpliwie czekał, aż wyświetlony zostanie jego numer.
W końcu doczekaliśmy momentu aż wyświetlił się nasz numer na okienku. Podchodzimy i wymieniamy walutę. Kurs wymiany był nieco korzystniejszy niż w hotelowej recepcji, więc wymieniamy troszkę większą kwotę.
Dowiedz się więcej o tureckiej walucie.
Trochę czasu spędzamy spacerując po uliczkach Turgutreis i zaglądając do supermarketu MIGROS. Odszukujemy przystanek dolmuszy i wracamy do hotelu. W drodze powrotnej mamy siedzące miejsca!
Wycieczka do Pamukkale
Środa 05-08-2009
Od 3 nad ranem już nie śpimy. 4:10 wyjazd do Pamukkale. O 4 z rana jesteśmy już na recepcji. W barze obok pijemy kawę i zaopatrujemy się w kanapki na drogę. Jest z nami kilku innych współtowarzyszy „ niedoli” wczesnego wstawania. Jeszcze jest ciemno.
Autokar firmy AKDEM przyjeżdża po nas punktualnie. Przewodniczka Małgosia zaprasza wszystkich uczestników wycieczki do zajęcia miejsc w autokarze. Ruszamy - podróż do celu naszej wyprawy potrwa około 6 godzin. Przez półtorej godziny zbieramy pasażerów z innych hoteli po drodze.
Jest trochę czasu żeby się jeszcze zdrzemnąć. W połowie drogi zatrzymujemy się w Muğli na śniadanie, toaletę i rozprostowanie kości. Droga jest dość długa i męcząca. Z okien autokaru widać piękne krajobrazy, ale niewiele z nich pamiętam, bo większość drogi przesypiam.
Zwiedzanie zaczynamy od Hierapolis. Dopiero później dochodzimy do wapiennych tarasów, które są zadziwiającym cudem natury. Mamy tu trochę wolnego czasu, więc możemy spokojnie podziwiać te cuda i przespacerować się tarasami. Czynić to jednak należy na bosaka.
Dowiedz się więcej o Pamukkale.
Idziemy zażyć kąpieli w Basenie Kleopatry, ale woda nie daje dostatecznego wytchnienia od upału - jest gorąca jak zupa. Natomiast podobno taka kąpiel czyni cuda, więc zanurzamy się w termalnej wodzie basenu topiąc wszystkie troski dnia codziennego.
W okolicy znajduje się jeszcze starożytny teatr, ale podziwiamy go tylko z daleka, gdyż nie ma już czasu ani siły, aby iść obejrzeć go z bliska. Po miło spędzonych chwilach w tym historycznym i dość upalnym miejscu (jednak nie było tak bardzo gorąco jak w Dolinie Królów w Egipcie) zbieramy się, aby pojechać na obiad, który zjemy w restauracji położonej u stóp wapiennych tarasów Pamukkale.
Przeczytaj również o Hierapolis.
Po obiedzie jeszcze sklep z tekstyliami i ruszamy w drogę powrotna. W tym samym miejscu co rano robimy krótka przerwę na toaletę i rozprostowanie kości. Jazda kołysze nas do snu. Odpływamy zmęczeni w krótkie drzemki. Gdy już wracamy do hotelu jest już po 21-szej.
Wycieczka do Dalyanu
Piątek 07-08-2009
O 4:40 rano podjeżdża po nas autokar firmy AKDEM z przewodniczką Moniką środku. Wzorem poprzedniej wycieczki zbieramy najpierw podróżników z kilka innych hoteli po drodze. Później zatrzymujemy się w Muğli na śniadaniu, toalecie i jedziemy tym razem w kierunku południowym - do Dalyan. Do Pamukkale jechaliśmy na wschód. Podróż jest nieco krótsza niż ta pierwsza, sama jazda trwa już tylko 4 godziny.
Jedziemy przez jeszcze wyższe góry, a w pewnym momencie przejeżdżamy przez chmury: jesteśmy na wysokości ponad tysiąca metrów nad poziomem morza. Przepiękne widoki, cudna okolica. Sama jazda zapiera dech w piersiach i zatyka uszy (jak w samolocie), gdy zjeżdżamy gwałtownie w dół. Tym razem nie śpimy tyle, co poprzednio, wolimy podziwiać piękne górskie krajobrazy.
Dojeżdżamy do Dalyan, niegdyś spokojnego tureckiego miasteczka rolniczego, obecnie coraz częściej odwiedzanego przez wycieczki. Dalyan słynie jako miejsce lęgowe ogromnych żółwi Caretta caretta. Celem naszej wycieczki do Dalyanu jest godzinny rejs stateczkiem po rzece Dalyan, spotkanie żółwi Caretta caretta i dotarcie do plaży Iztuzu nad Morzem Śródziemnym.
Przeczytaj więcej o Dalyan.
Podobno rzeka ma aż 15 metrów głębokości. W trakcie rejsu oglądamy wykute w skałach grobowce licyjskie. Podziwiamy niezapomniane krajobrazy. Wreszcie dopływamy do miejsca, gdzie zobaczymy wspomniane żółwie. Tutejsi rybacy robią wszystko, aby żółwie zechciały wynurzyć się z wody i pokazać się nam w całej okazałości. Czekamy kilka, kilkanaście minut i… wreszcie wystawiły łepki z wody i podpłynęły do rybaków, którzy je dokarmiają. Wspaniały widok, przepiękne są te żółwie. Nie zawsze udaje się je zobaczyć, ale nam na szczęście pokazały się w całej okazałości!
To nie koniec atrakcji. Mamy możliwość zrobienia sobie zdjęć z żywymi krabami, które później zjemy grillowane. Składamy zamówienie, które odbierzemy, gdy będziemy wracać.
Płyniemy dalej do plaży Morza Śródziemnego. Wygląda ona zupełnie inaczej, niż plaża w naszym hotelu. Tu jest piękna i bardzo szeroka. Piasek bielutki, drobniutki i aż parzy w stopy. Woda cieplejsza niż woda Morza Egejskiego. Spędzamy czas na plaży kąpiąc się w morzu i podziwiając piękne widoki tej okolicy. Nie narzekam jednak na hotelowa plażę. Jest wprawdzie węższa i piasek ma żwirkowaty, ale chłodniejsza woda w upalne dni jest jak znalazł.
Po wspaniałych chwilach relaksu na plaży Iztuzu zbieramy się w drogę powrotną. Płyniemy w drugą stronę rzeką Dalyan. Po drodze odbieramy grillowane kraby, które zjadamy z wielkim apetytem. Jednak porcja kraba nie była zbyt duża, więc nie zaspokoiliśmy głodu, który już nas dopadł. W połowie naszego rejsu rzeką Dalyan zatrzymujemy się na pewnej przystani, gdzie jest restauracja i tam wreszcie zjadamy obiad.
Później płyniemy jeszcze trochę w górę rzeki, gdzie czekają nas kolejne atrakcje: kąpiele w błocie i wodzie siarkowej. Zostajemy w tym miejscu kolejne półtorej godziny. Kto ma ochotę tapla się w błocie i robi sobie później pamiątkowe zdjęcia. Nam się już nie chce, mamy dosyć kąpieli w morzu. Jednak z wielką ochotą obserwujemy, jak robią to inni. Szkoda, że atrakcja ta nie była na początku, a kąpiel w morzu później...
Tak czy owak dzień uważam za bardzo udany i pełen wrażeń. W Dalyan przesiadamy się do autokaru. Po drodze jeszcze zahaczymy o sklep ze złotem i już pędzimy przez góry najpierw do Muğli na krótki postój i później już do Bodrum.
Wycieczka do Efezu
Niedziela 9-08-2009
4:40 i znów firma AKDEM z przewodniczką Moniką zajeżdża pod nasz hotel. Dziś Efez. Ostatnia z trudnych wycieczek. Tym razem nie jedziemy przez Muğlę, a na północ. Na śniadanie zatrzymujemy się nad jakimś jeziorem, które kiedyś było zatoką Morza Egejskiego.
W trakcie przejazdu odwiedzamy sklep ze skórami, gdzie oglądamy najpierw wspaniały pokaz mody, a później już sam sklep. Na każdej takiej wycieczce w Turcji trzeba zaliczyć jakiś sklep, a to ze skórami, złotem, tekstyliami czy dywanami. Jest to podobno zarządzenie Ministerstwa Turystyki. Uważam, że taka wizyta w sklepie nie jest uciążliwa. Nie trwa długo, bo raptem jakieś 40 minut. Daje chwile wytchnienia i orzeźwienia, gdyż częstują tam turecką herbatką jabłkową, a kupować nic nie trzeba. Można za to pooglądać tureckie wyroby. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś kupujący.
Poznaj tajniki tureckich zakupów.
Po wizycie w sklepie ruszamy na podbój Efezu. Droga starym zwyczajem prowadzi przez piękne górskie krajobrazy, które wywierają na nas ogromne wrażenie. Nie wspomniałam jeszcze, że w tureckich wycieczkach obok polskiego przewodnika musi uczestniczyć przewodnik turecki (również jakieś zarządzenie). Do Pamukkale i teraz do Efezu jechał z nami ten sam chłopak, a w Dalyan była z nami turecka dziewczyna, tak, że opiekę mieliśmy bardzo dobrą, i to polsko–turecką.
Wreszcie docieramy do celu naszej podróży - do Efezu. Wspomnę jedynie, że jest to wyjątkowe miejsce z tej racji, że kiedyś stąpał po tej ziemi Apostoł Paweł i tam nauczał. Pisał później Listy do Efezjan, które można przeczytać w Nowym Testamencie. Było trochę ciężko z racji upału (ale nie aż takiego jak w Egipcie, w Karnaku).
Dowiedz się więcej o Efezie.
Po Efezie chodzimy ok. 2 godziny, a może nawet dłużej, już dokładnie nie pamiętam. W każdym bądź razie cofnęliśmy się w czasie aż do starożytności. Myślę, że naprawdę warto to miejsce odwiedzić będąc w Turcji.
Po wizycie w Efezie odwiedzamy jeszcze Dom Marii Matki tzw. Meryemana. Podobno Maria Matka Jezusa spędziła tam ostatnie lata swojego życia. Miejsce to znajduje się wysoko w górach, więc tu mój szczery podziw dla tureckich kierowców za pokonywanie tej szczególnie trudnej trasy.
Przeczytaj więcej o Meryemana.
Wycieczkę uważam za bardzo udana i wartą trudu, jaki ponieśliśmy z racji upału. Wszystko jest do przeżycia, a później zostają wspaniałe wspomnienia i zdjęcia z wyprawy.
Wycieczka na grecką wyspę Kos
Wtorek 11-08-2009
Dziś jedziemy na grecka wyspę Kos. Na szczęście wycieczka ta zaczyna się o 9:00, więc po śniadaniu i nie musimy wstawać w środku nocy. Wyspani i najedzeni wsiadamy do autokaru, który zawiezie nas do portu morskiego w Turgutreis. Tam czeka na nas prom, którym popłyniemy na Kos. W tej wyprawie nie ma przewodnika, jest tylko transport na prom i później z promu. Zresztą przewodnik tu nie jest potrzebny.
Rejs nie trwa długo, bo raptem niecałą godzinkę. Przed południem lądujemy w Grecji. Do zagospodarowania we własnym zakresie mamy kilka godzin. Nie musimy zbytnio oddalać się od portu, żeby przyjemnie spędzić czas na greckiej ziemi. Spacerujemy po miasteczku o tej samej nazwie co wyspa. Pełno tu portowych knajpek, sklepików i turystów.
Po dwóch godzinach zwiedzania miasta przysiadamy w jednej z przyportowych knajpek i zamawiamy przepyszny grecki obiad z dużym kuflem piwa i na koniec ogromnym owocowym deserem z lodami. Na obiad jemy grecką sałatkę z warzyw i serem w typie fety oraz pyszną rybę z frytkami.
Spędzamy tak ponad godzinę jedząc i obserwując najbliższą okolice, ludzi i port. Z naszego hotelu w Turcji do tego miejsca na wyspie Kos w linii prostej jest zaledwie 4 km, a jakże to miejsce jest odmienne od kraju obok. Da się zauważyć, że to już Europa, a nie Azja, w której jesteśmy na wakacjach.
Po obiedzie spacerujemy jeszcze trochę w pobliżu portu, oglądając przycumowane stateczki, jachty i łódeczki. Czas wracać do Turcji. Po miło spędzonych chwilach na greckiej wyspie wracamy do Turgutreis. Rejs promem jest bardzo przyjemny. Siedzimy na górnym, otwartym pokładzie, podziwiamy widoki i to, co dzieje się na morzu.
Błękitny Rejs
Czwartek 13-08-2009
Na dziś zapowiedziany Błękitny Rejs. Z hotelu wyjeżdżamy 8:10. Po godzinie instalujemy się na stateczku wycieczkowym w porcie w Bodrum i po chwili wypływamy w morze w kilkugodzinny rejs. Zaplanowane są 4 postoje w zatokach i przy plaży wielbłądów. Kto chce może plażować na górnym pokładzie, a kto ma dosyć słońca może zejść piętro niżej, gdzie jest bar i zadaszenie.
Rejs jest bardzo przyjemny. Można się zrelaksować i popływać, gdy statek cumuje w zatokach. Muszę dodać, że pierwszy raz miałam okazje pływać na pełnym morzu, gdzie głębokość sięgała powyżej 5 metrów. Całkiem przyjemne doznanie, a woda była tak słona, że spokojnie można było na niej dryfować prawie się przy tym nie ruszając.
Przy plaży wielbłądów mamy okazje wysiąść ze statku i jeżeli ktoś chce może się przejechać na wielbłądzie lub wykąpać w morzu, ale z plaży. Prawie cały dzień spędzamy na statku, jedząc też na nim obiad. Z podpływających motorówek kupujemy lody. Wbrew pozorom bardzo męczący był ten dzień. Chyba wyczerpało mnie wielokrotne pływanie w morzu, tak, że wyjątkowo szybko zasypiam.
Armonia Holiday Village (5*)
Położenie hotelu
Hotel Armonia Holiday Village to sympatyczny hotel pięciogwiazdkowy z kameralną atmosferą. Znajduje się nad brzegiem Morza Egejskiego na Półwyspie Bodrum w Turcji. Od najbliższego miasteczka Turgutreis jest oddalony o około 6 km, a od stolicy półwyspu Bodrum - ok. 22 km. Odległość do lotniska Bodrum-Milas to 55 km. Hotel jest tak położony, że z jego plaży widać grecką wyspę Kos. W linii prostej z Armonii do Kos jest jakieś 4 km.
Hotel kompleksowo odnowiony, składa się z dwupiętrowych budynków ściśle do siebie przylegających. Budynki połączone są ze sobą tarasami, korytarzami, różnymi przejściami i ścieżkami co tworzy swoistego rodzaju labirynt. W wolnych miejscach jest mnóstwo zieleni. Przeważają bananowce na których widać dojrzewające kiście bananów. Są też palmy i inna egzotyczna roślinność. Hotel nie jest duży, więc nie można się w nim zgubić.
Układ przestrzenny
Hotel Armonia Holiday Village to w zasadzie taka wioska turystyczna złożona z kilkunastu dwupiętrowych budynków. Wszystko mieści się na stosunkowo niedużym terenie. Porównując z Egiptem (tam hotele mieszczą się na dość dużych obszarach i budynki hotelowe są bardziej oddalone od siebie) w Armonii budynki hotelowe są bardziej ścieśnione. Miało to zarówno swoje zalety jak i wady.
Zaletą było na pewno to, że wszędzie było blisko. Wadą natomiast to, że z okna czy balkonu mojego pokoju mogłam swobodnie widzieć okna i balkon sąsiada. W Egipcie będąc na balkonie nikt mnie nie widział, a tu praktycznie każdy mógł mnie widzieć i zaglądać mi w okna. No cóż, nie pojechałam tam po to, aby opalać się na balkonie, tylko na leżaku na plaży.
Każde wolne miejsce zostało w jakiś sposób wykorzystane. Idąc z hotelowej recepcji ścieżką w lewo jest amfiteatr gdzie odbywają się wieczorne animacje, a później, pod schodami amfiteatru, dyskoteki (jest tam taka ukryta sala). Za amfiteatrem jest klub dla dzieci, a idąc dalej dojdziemy do basenów i morza. Idąc z recepcji prosto po prawej stronie napotkamy mały basen ze zjeżdżalniami, a po lewej - klub Spa&Wellness.
Idąc dalej prosto dojdziemy do restauracji głównej. Przed nią jest kilka sklepików i punkt medyczny oraz kafejka internetowa. Zaraz za restauracją jest basen główny, na który można wyjść z restauracji przeciwległym wyjściem. Są tam też porozstawiane stoliki, gdyby ktoś chciał zjeść posiłek na świeżym powietrzu przy basenie. Pod basenem są dwa bary. Jeden z napojami i alkoholami, a drugi obok z przekąskami i nocnymi zupami.
Nad restauracja główną na piętrze znajdują się dwie restauracje tematyczne: włoska i rybna, a przy recepcji jest jeszcze jeden lobby bar czynny całą dobę. Od dużego basenu w lewo jest nieco mniejszy basen (taki jajowaty), a za nim kolejny bar z napojami i alkoholami.
Plaża hotelowa
Równolegle do restauracji i basenów znajduje się plaża, która jest dosłownie o kilka kroków dalej - za pomostem po prawej stronie przy granicy hotelu. Zarówno na plaży, jak i przy basenach jest mnóstwo leżaków, więc zawsze można znaleźć dla siebie jakiś pusty leżak. Ja nie miałam z tym nigdy problemów, a kąpałam się w każdym basenie i w morzu. Plaża nie jest zbyt szeroka, ale to w niczym nie przeszkadzało.
Myślę, że jest w sam raz. Piasek żwirkowaty, ale nie gorący, więc można chodzić po nim na bosaka. Woda w morzu przyjemnie chłodna. Jeżeli ktoś nie umie pływać, to lepiej niech tam nie wchodzi, bo z brzegu jest dość stromy spad i od razu robi się głęboko. Za to woda jest czysta i na tyle słona, że można spokojnie dryfować wiele się nie ruszając.
Obsługa w hotelu
Obsługa hotelu była bardzo sympatyczna i kontaktowa. Uwijała się jak mogła, aby wszystkim dogodzić. Pokoje sprzątały kobiety, a w restauracji i barach przeważali mężczyźni. Pokoje może nie były zbyt duże, ale tak dla dwóch osób w sam raz. Sprzątane były codziennie, więc było zawsze czysto.
Zresztą cały ośrodek był bardzo czysty i zadbany. Zieleń była codziennie zraszana wodą. Nigdzie nie walały się śmieci. Wszystko było codziennie sumiennie wysprzątane. Leżaki na plaży poustawiane w szeregu itd.
W hotelu nie można było się nudzić. Zawsze się coś działo. Grupka animatorów sprawiła się na medal. Animacje na wysokim poziomie. Szczególne ukłony w stronę szefa animatorów, ksywka: „katastrof” i od naszego pobytu druga „masakra”. Przyznam nieskromnie, że ta druga ksywka to zasługa mojego syna. W każdym bądź razie organizacyjnie wszystko było na dość wysokim poziomie.
Wyżywienie i napoje
Wszystkie posiłki serwowano w głównej restauracji. Poza tym był jeszcze snack bar, gdzie w międzyczasie można było coś przekąsić, a do tego 3 bary z napojami i alkoholami oraz dwie restauracje tematyczne na pięterku głównej restauracji: rybna i włoska.
Nie dam rady wymienić tu wszystkich potraw jakimi nas raczono, ale było ich naprawdę dużo i były bardzo urozmaicone. W porównaniu z Egiptem, gdzie też mieliśmy jedzenia w bród, tutejsze potrawy były chyba bardziej zjadliwe dla Europejczyka. Chociaż nie powiem, bo mi osobiście żarełko w Egipcie też smakowało i nigdy nie chodziłam głodna, a wręcz przeciwnie, z deka przejedzona.
W skrócie: w Armonii serwowano zimne i ciepłe potrawy. Było bardzo dużo warzyw i przeróżnych sałatek, zup, wypieków, świeżutkiego pieczywa, różnych napoi, piwa, wina, wyśmienitej kawy i herbaty, w barach oczywiście również alkohole, w tym turecka rakı. Dania na ciepło to różnego rodzaju mięsa, warzywa, ryby, kasze, ryże, makarony, frytki i pieczone ziemniaki, a poza tym różne tureckie dania. Na zimno królowały tureckie sałatki - było ich tak wiele, że wszystkiego nie zapamiętałam. Dodatkowo zawsze były dwa rodzaje zupy.
O północy w snack barze można było zjeść ciepłą zupę, a nad ranem, gdy ktoś jeszcze nie spał lub wybierał się na wycieczkę mógł dostać kanapki i wypić kawę (i nie tylko kawę oczywiście). Jednym słowem All „full wypas” - nie do przejedzenia i nie do przepicia. Mnie w szczególności smakowała kawa z wielkiego ekspresu. Niebo w gębie!
Podsumowanie wyprawy
Szkoda mi było, że tym razem nie jadę znów do Egiptu. Jadąc do Turcji wiedziałam, że będę wszystko porównywać. Jednak teraz widzę, że nie da się tego zrobić. Każdy z tych krajów jest inny i każdy ma wiele do zaoferowania.
W Egipcie wiele jest wspaniałych zabytków. Przepiękne „rozłożyste” hotele jak z bajki. Wiele wspaniałych zabytków z czasów faraonów. Bezkresna pustynia i cudowne Morze Czerwone z przepiękną rafa koralową. Tętniący życiem Kair i cudowne słońce, które nastrajało mnie tak optymistycznie, pomimo o wiele większego gorąca niż w Turcji.
Turcja jednak mnie nie zawiodła. Choć hotele budowane są inaczej niż w Egipcie: na dużo mniejszych obszarach i ściśnięte jak „sardynki w puszce”, to jednak maja swój niepowtarzalny urok. Zabytków nie mają wcale gorszych niż w Egipcie.
Przepiękne górzyste krajobrazy Turcji na długo zostaną w mej pamięci. Małe białe domki pobudowane kaskadowo na skałach będą teraz zawsze przypominały mi cudowne krajobrazy Bodrum i wyjątkowy charakter tego miejsca. Morze Egejskie, choć nie posiada wspaniałej rafy koralowej jak Morze Czerwone, ma wiele innych walorów, i na pewno daje ochłodę w upalne dni. Woda jest tu czyściutka i przyjemnie chłodna..
Ludzie zarówno w Egipcie jak i w Turcji są podobnie optymistycznie nastawieni do świata i bardzo życzliwi. Tu i tu czułam się bezpiecznie, aczkolwiek po Egipcie nie odważyłabym się podróżować na własną rękę, a po Turcji - tak. Co do kuchni w Egipcie jak i w Turcji mogę powiedzieć tylko tyle, że tu i tu była ona wyśmienita, a jedzenia było zawsze bardzo dużo. W Egipcie wypieki były chyba smaczniejsze i bardziej urozmaicone, ale za to w Turcji było więcej owoców i warzyw, a potrawy były chyba bardziej „zjadliwe” dla europejczyków.
Gdzie bym chciała wrócić na przyszłe wakacje? Na pewno, i do Egiptu, i do Turcji. Jednak w inne rejony, żeby zobaczyć, co jeszcze do zaoferowania mają te dwa kraje.
Odpowiedzi
Podziękowania
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
Naprawdę piękne
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
"Naprawdę piękne?"
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
Opis wyprawy
Wysłane przez Iza w
Zaprawdę nie potrzeba "tupetu", żeby opisać na łamach TwS swoją wyprawę po Turcji... Wystarczy nieco wysiłku potrzebnego do spisania swoich doświadczeń, a z tym bywa niestety krucho.
Tupet
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
Aktywni podróżnicy
Wysłane przez Iza w
TwS to jak najbardziej strona dla podróżników aktywnych, więc dobrze zrozumiałeś główne przesłanie.
Jednakże pragnę dodać kilka uwag:
Nasuwa się tu naturalnie kwestia zdefiniowania pojęcia "odpoczynku aktywnego". Opublikowane do tej pory na TwS relacje wydają się reprezentować różne sposoby rozumienia tego pojęcia:
Podsumowując, mam zawsze, być może nieco naiwnie, nadzieję, że każda relacja zachęci przynajmniej część z osób odpoczywających w Turcji, do wystawienia nosa poza teren hotelu, a może nawet do powrotu do tego kraju już na własną rękę.
Nawet podróże samodzielne nie zawsze mogą pretendować do miana "wypoczynku aktywnego". Możliwe jest pojechanie do Turcji chociażby autostopem, a następnie spędzenie pary tygodni na kempingu przy plaży... Niezależne podróże posiadają również pewną gradację aktywności/trudności. Zawsze można pojechać dalej, w trudniej dostępne regiony. Z drugiej strony wyprawa własnym samochodem jest całkowicie odmienna od autokarowej, a ta z kolei - od rowerowej. Nie chcę jednak wartościować tych rozmaitych form, o ile tylko są środkiem do poznania Turcji, jej kultury, historii oraz współczesności.
No to się rozpisałam... Pozdrawiam serdecznie!
Jaki wypoczynek
Wysłane przez Jaś_Wędrowniczek w
Przeprosiny
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
"Naprawdę piękne?"
Wysłane przez kasia_p45 w
wybieram się z mężem na
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
Być w Rzymie i nie widzieć....
Wysłane przez Jaś_Wędrowniczek w
Być w Rzymie...
Wysłane przez Iza w
Co prawda filozofia naszego portalu zachęca podróżników do wyrwania się spod skrzydeł biur podróży, tym niemniej forma wypoczynku opisana przez kasię_p45 odpowiada wielu wczasowiczom, jako idealne połączenie błogiego lenistwa oraz liźnięcia nieco kultury i historii odwiedzanego kraju.
Osobiście preferuję oczywiście podróżowanie niezależne, ale przecież i Ty, jasiu_wędrowniczku, skorzystałeś z oferty jednego z biur podróży, dodając do niej samodzielne eskapady w części pobytowej... Mogłabym powiedzieć, że program poznawczy wycieczki objazdowej po Turcji z biurem podróży jest również niezmiernie ubogi, w porównaniu z tym, co można zobaczyć podróżując na własną rękę...
Jednak, być może przewrotnie, uważam, że dla podróżników odwiedzających Turcję po raz pierwszy, forma zorganizowana ma wiele zalet. Pozwala, między innymi, odwiedzić tzw. obowiązkowe punkty wizyty w tym kraju (Kapadocja, Istanbul, Troja, Pamukkale). Ponieważ biuro podróży zapewnia noclegi i transport, odwiedzenie tych miejsc odbywa się w znacznie szybszym tempie, niż jest to możliwe przy podróżowaniu samodzielnym, kiedy to trzeba zastanawiać się, o której odchodzi autokar, lub też gdzie spędzimy następną noc...
Mam nadzieję, że taka pierwsza wizyta, pomimo swoich ograniczeń, związanych np. z wizytami w rozmaitych sklepach czy manufakturach, zachęci podróżników do kontynuowania, już w formie samodzielnej, wędrówek po Anatolii.
Jak miło jest czytać uwagi Izy
Wysłane przez Jaś_Wędrowniczek w
Samodzielne zwiedzanie
Wysłane przez Iza w
Naszą filozofią jest oczywiście zwiedzanie samodzielne, ale nie zamierzamy potępiać osób decydujących się na wyjazd zorganizowany. Niezależne wędrówki, oprócz swoich niewątpliwych uroków, wymagają też sporo wysiłku podczas przygotowań oraz na miejscu, jak również przezwyciężenia obaw co do tego, jakie też niebezpieczeństwa mogą czyhać na miejscu.
Wyjazd z biurem podróży daje, często złudne, przekonanie, że nie będziemy zmuszeni podczas wycieczki do stawiania czoła przeciwnościom losu. W praktyce wielu pilotów i rezydentów nie przykłada się do swoich obowiązków, ale o tym można się przekonać dopiero po fakcie....
Ja też swoje zacięcie podróżnicze w dużej mierze zawdzięczam Tacie, z którym stawiałam pierwsze kroki podróżnicze, zarówno w polskich górach, jak i poza granicami kraju. Sądzę, że nauczył mnie również krytycznego spojrzenia na zorganizowane formy podróżowania.
Dziękujemy za pozdrowienia!
Ciekawe czy Jaś
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
relacja Kasi_p45
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
Riwiera Turecka
Wysłane przez kasia_p45 w
W tym roku tez będe w Turcji :))
Już zabukowałam hotel ( Club Asteria z TUI).. Tym razem Riwiera Turecka, a konkretnie Belek.. Szczerze mówiąc już od jakiegos czasu chodziło mi to po głowie i w końcu znów pojade. Wprawdzie we wrzesniu dopiero ale myśle, że to dobra pora na wyjazd na Riwiere Turecką?..
Niestety na samodzielny wypad juz sobie nie pozwole.. z wielu powodów ale nie będe o nich pisać. Myślę, że taki wypad z biurem tez jest fajny. Nie należę do osób, które lubią wylegiwać sie na plaży na leżaku więc napewno jakieś wypady fakultatywne czy na własną ręke się znają.
Głównie myslałam o Kapadocji i Rejsie przez Zielony Kanion..
Przy okazji dziękuje wszystkim za życzliwe komentarze.. a za te mniej życzliwe się nie gniewam :))
Myśle, że każdy ma prawo spędzać wakacje jak lubi i jak mu sie podoba :))
Mi akurat taka hotelowa forma odpowiada.. Zresztą pracuje cały rok i nie moge pozwolić sobie na dłuższy urlop niz 2 tygodnie w jednej ciągłosci.. A wtedy chce naprawde odpocząć i taki pobyt przeplatany wycieczkami fakultatywnymi naprawde mi odpowiada :))
Kasia
będzie 2ga relacja "kasi_p45"...
Wysłane przez jacky6 w
znakomicie...
jestem ciągle nowicjuszem na TwS a tym razem przypomnienie i relacji a przede wszystkim dyskusji jaka się rozwinęła bylo jeszcze lepszym dopełnieniem...
osobiście mam do Kasi pytanie - czy i w jaki sposób będzie się przygotowywać do tegorocznego wyjazdu ?
nadmieniam, że moje podejście do formy wypoczynku jest i aktywne i bierne ( znakomicie podchodziła do tych definicji Iza !! ), jeden dłuższy 3 tygodniowy wyjazd przeznaczam na mieszankę wędrówki ( zwiedzanie po drodze i trochę plaży ) a potem drugi już tylko dwutygodniowy na garnuszku tourofisa...
pozdr i czekam już na kolejny reportaż a przede wszystkim przygotowania ( rozeznanie - co można zwiedzać z bazy wypadowej [hotelu] )...
Do: jacky6
Wysłane przez kasia_p45 w
Szczerze mówiąc jeszcze nie wiem jak się będe przygotowywać do tego wyjazdu. Za ok 3 tygodnie lece na Rejs po Nilu więc narazie to mi w głowie...
Jesli chodzi o Turcje to za pierwszym razem bardzo dużo zadawałam pytań. Teraz juz mam jakieś rozeznanie i wiem gdzie szukac odpowiedzi. TwS jest skarbnicą wiedzy i juz dowiedziałam sie, że niedaleko Belek gdzie będe są piekne miejsca do zwiedzenia.. np wodospady Kurşunlu albo amfiteatr z czasów rzymskich w Aspendos.. i in. wspaniałe miejsca.. Zobaczymy na ile mi czasu wystarczy. A chciałabym wyskoczyc również do Kapadocji. Sam hotel Club Asteria połozony jest w pieknym ogrodzie gdzie spaceruja sobie żółwie więc i tam chciałabym chwilke pobyc :))
Dwa tygodnie to troche mało.. ale cóż trzeba i tym sie zadowolic ..
Najwazniejsze, że znów chwilkę pobęde w tym pięknym kraju i pooddycham tureckim powietrzem :))
Kasia
Cześć Kasiu!
Wysłane przez Iza w
Dzięki Izunia, pomyśle o
Wysłane przez kasia_p45 w
Dzięki Izunia, pomyśle o tym :))
Kasia
bardzo Ci dziękuję
Wysłane przez Magdalena_gk (niezweryfikowany) w
wybieram się właśnie do Turcji z rodziną do Turgutreis i Twój opis jest dla mnie bardzo pomocny. Na pewno popłynę promem na Kos. Dzieki i pozdrawiam
Bendis Beach Akyarlar
Wysłane przez asienka812 w
Czytajac Twoja historie, odswiezylam swoje wspomnienia z wakacji :) bylismy niedaleko Armoni w hotelu Bendis Beach-naprawde byl swietny, jedzenie nie do przejedzenia, napoje rowniez :) pokoje urzadzone na bialo i bardzo czysto, animatorzy wspaniali :) relacje z wycieczek podobne, przy zwiedzaniu Bodrum odwiedzilismy sklep ze skorami i rowniez byl pokaz mody, byla fabryka dywanow, cudowny Efez, Pamukale... Turcja jest cudowna- mnie urzekla. Miejscowi sa bardzo mili i zabawni,jezdzilismy dolmuszami do Turgutreis, zawsze byly zabawne sytuacje z miejscowymi- znaja rozne powiedzonka po polsku typu kocham polskie dziwczyny, taniej niz w biedronce, za darmo, pol darmo; naprawde mozna sie usmiac. Ahhh co to byly za wakacje...mysle,ze jeszce wrocimy do Turcji- polecam :)