Nie będę się rozpisywać tym razem bo po pierwsze mi się nie chce, a po drugie nie wszyscy lubią czytać moje wypociny...
Riwiera Turecka była moim drugim wypadem do Turcji. Pierwszy raz odwiedziłam Bodrum. Teraz wiem, że do Turcji będę jeszcze wracać, bo to bardzo piękny i malowniczy kraj. Nie należę do tego typu podróżników, którzy sami organizują sobie pobyt, a hotel traktują tylko jako bazę noclegową. Dla mnie ważny jest hotel, jednak lubię się z niego wyrwać, aby zobaczyć coś interesującego w kraju, w którym właśnie się znajduję.
Tak było i tym razem. Wybrałam bardzo fajny hotel z TUI – Club Asteria Belek /5*/. Można było z niego nie wychodzić całymi dniami. Przepiękny ogród, 1-2 piętrowe wille rozrzucone po całym ogrodzie. Duża plaża przy hotelu, duże baseny...
Dokładniejszy opis można znaleźć w Internecie więc nie będę opisywać. Dodam tylko, że jedyną wadą hotelu była dość wysoka cena. Cała reszta: jedzenie, obsługa, animacje, jak i sam wygląd hotelu były na bardzo wysokim poziomie. Po ogrodzie spacerowały sobie małe żółwie.
Bardzo miło spędzało się tu czas – tylko ten czas trochę za szybko upłynął. Jednak nie tylko siedzieliśmy w tym super fajnym hotelu, ale też trochę udało nam się pozwiedzać i może na tym się teraz skupię...
Zanim pojechaliśmy na wycieczki odwiedziliśmy pobliskie Kadriye - dolmuszem. Połaziliśmy po centrum handlowym, wymieniliśmy trochę euro na liry, poszliśmy na lody, wysłaliśmy pocztówki... I tu muszę dodać, że bardzo przyjemnie spacerowało nam się wśród tych wszystkich sklepików bez natarczywego nagabywania jakie ma miejsce w Egipcie...
Pierwsza fakultatywna wycieczka na jaką pojechaliśmy to „Zielony Kanion”. Wyjazd mieliśmy po śniadaniu. Do punktu zbiórki dowiozły nas busiki – antenki... W okolicach Manavgatu była już cała grupa z przewodnikiem Jackiem na czele.
W pierwszej części wycieczki odwiedziliśmy najsłynniejszy na Riwierze Tureckiej bazar, gdzie udało nam się zakupić kilka drobnych pamiątek. Później trochę posiedzieliśmy w kawiarence przy pysznej tureckiej herbatce i lodach, a o umówionej godzinie ruszyliśmy autokarem w górę rzeki Manavgat w kierunku tamy i Zielonego Jeziora zaporowego. Jacek skrupulatnie raczył nas dowcipami o teściowej, a przy okazji opowiedział co nas czeka na rejsie.
Na miejscu przesiedliśmy się na wycieczkowy statek, którym odbywaliśmy rejs... Najpierw dopłynęliśmy do miejsca gdzie czekał na nas obiad w restauracji, do której trzeba było wdrapywać się po stromych skalnych schodach... Ale za to jakie widoki mieliśmy przy obiedzie!
Po pysznym obiedzie (my wybraliśmy rybę z pieca) ruszyliśmy na właściwą część rejsu. Najpierw jednak trzeba było zejść po tych stromych skalnych schodach do zatoczki gdzie czekał na nas nasz statek. Od razu przypomniał mi się Wąwóz Samaria na Krecie. Na szczęście droga była krótka.
Cały rejs po Zielonym Kanionie upłynął nam w miłej atmosferze. Na statku mieliśmy All inclusive na różne bezalkoholowe napoje. Widoki na gęsto zalesione zbocza gór Taurus zapierały dech w piersiach. Krystalicznie czysta woda we wszystkich możliwych odcieniach zieleni i turkusu zapraszała do orzeźwiającej kąpieli, na którą też była przeznaczona godzinka. Tu muszę dodać, że głębokość wody w Kanionie w niektórych miejscach wynosi 180 metrów... A średnio tak 80 metrów.
Do hotelu wróciliśmy na kolacje. Wycieczkę uważam za bardzo udana i sympatyczną. Można wybrać się na nią z całymi rodzinami, ale z dziećmi na tyle dużymi, żeby nie wozić ich w wózkach. Warto mieć jakiś dobry aparat foto bo jest tu co fotografować. Widoczki są cudne.
Kolejna nasza wycieczka była samodzielna. Wypożyczyliśmy auto na jeden dzień i trochę sobie pojeździliśmy. Plan był taki: Perge, wodospady Kurşunlu, Aspendos i Side. Wszystko udało nam się zrealizować.
Ale do rzeczy. Ponieważ wycieczka, która miała być przed Zielonym Kanionem nie wypaliła z braku chętnych, postanowiliśmy zwiedzić to wszystko na własną rękę. Z pomocą rezydentki TUI wynajmujemy auto. Punktualnie o 9:00 rano odbieramy autko sprzed hotelu. Zgodnie z naszym planem uzbrojeni w mapę i nawigację kierujemy się na Perge. Zgodnie z przestrogami rezydentki nie przekraczamy prędkości i pilnujemy przepisów. Podobno mandaty w Turcji są bardzo wysokie. Całe szczęście nie dane nam było się o tym przekonać.
Starożytne miasto Perge przypomina mi trochę Efez, który zwiedzaliśmy z okazji pobytu na Bodrum. Jedno z najzamożniejszych miast Pamfilii sławne jest dzięki świetnie zachowanym zabytkom. Zobaczyć tam można m.in. bramę miejską, łaźnie rzymskie i agorę.
Perge położone jest nad rzeką Aksu niedaleko lotniska w Antalyi, bo co chwile widać i słychać przelatujące samoloty. Kolejnym punktem naszej wycieczki są zachwycające wodospady Kurşunlu.
Nawigacja jaką dostaliśmy z samochodem trochę nas oszukuje i zamiast skierować się z Perge na wodospady lądujemy nie wiadomo gdzie pod jakimś cmentarzem na tyłach miasta Perge. Postanawiamy dalej nie korzystać z nawigacji, bo chyba nie była dobrze zaktualizowana. Wyjeżdżamy na główna drogę i kierujemy się w stronę Antalyi. Dalej zwracamy już tylko uwagę na znaki drogowe i informacyjne, które bardzo dobrze kierują nas na wodospady. Nawigacja okazała się prawie nieprzydatna.
Po nie za długim spacerze w parku z wodospadami jedziemy do naszego hotelu na obiad.
Po obiedzie Aspendos i Side. Tym razem obieramy kierunek na Alanyę. Pierwsze jest Aspendos, gdzie znajduje się jeden z najlepiej zachowanych antycznych teatrów na świecie, który mógł pomieścić nawet 20 tys. osób. Jego akustyka nadal zadziwia. Szept ze sceny słychać w najwyższych rzędach. Teatr używany jest do dziś i odbywają się w nim w lecie festiwale opery i baletu.
Do Side zajeżdżamy przed zachodem słońca. Zostawiamy auto na parkingu i dalej idziemy już pieszo. Słynne Side w promieniach zachodzącego powoli słońca zaprasza nas na spotkanie antyku ze współczesnością. W starożytności było to bogate miasto znane z handlu niewolnikami i piractwa. Agora, teatr rzymski i symbol Riwiery Tureckiej – ruiny świątyni Apolla oraz niewielki port jachtowy z urokliwymi kafejkami i setkami sklepów to naprawdę ciekawy obrazek wart wizyty w tym miejscu.
Kilka chwil spędzamy w jednej z tych kafejek na pysznym kebabie z jagnięciny. Na koniec jeszcze spacer urokliwymi uliczkami niedaleko portu i czas wracać do Belek, do hotelu. W hotelu jesteśmy dość późno ale jeszcze zdążymy zjeść kolacje, posiedzieć przy barze i wypić po Efesie. Dzień uważam za bardzo udany. Myślę, że wynajęcie samochodu to był strzał w dziesiątkę.
Kolejna zaplanowana wycieczka to Kapadocja - jedno z najpiękniejszych miejsc w Turcji. Jej urok zaklęty jest w powulkanicznych krajobrazach – nazywanych księżycowymi, a także w domach i kościołach wykutych w skale, oraz w przebogatej rzeźbie terenu. Ta jedyna w swoim rodzaju tufowa kraina z fantazyjnymi formacjami skalnymi, podziemnymi miastami oraz wykutymi w skałach miasteczkami to gratka nie tylko dla miłośników kręconych tam „Gwiezdnych Wojen”.
Ale podobno wcale nie kręcili tam Gwiezdnych Wojen... No ale cóż ja się nie znam :) Faktycznie nie kręcili - to dopisałam ja, Iza...
Jedziemy tam na dwa dni. Wyjazd z hotelu o ok. 5 rano. Przewodnikiem na wycieczce jest Jacek – ten sam co na Zielonym Kanionie. W tym miejscu brawo dla Jacka – spisał się na medal.
Mamy farta bo udaje nam się zająć podwójne miejsca w autokarze tak, że wycieczka dla nas nie jest w ogóle męcząca. Nie będę opisywała szczegółów tej wycieczki, bo tam trzeba po prostu pojechać i zobaczyć na własne oczy. Większość drogi jedziemy przez przepiękne Góry Taurus malowniczymi i krętymi drogami.
Po drodze często się zatrzymujemy, a to na posiłek, a to na zwiedzanie ciekawych miejsc: różne punkty widokowe, zakon wirujących derwiszy, podziemne miasta, ekologiczna farma, gdzie do woli objadamy się owocami i warzywami, itd.
Na nocleg zatrzymujemy się w hotelu, który wkomponowany jest w krajobraz formacji skalnych dając wrażenie antycznej budowli. Do hotelu w Belek wracamy na drugi dzień późno wieczorem.
Mieliśmy zaplanowaną jeszcze jedną wycieczkę do Alanyi. Miał tam być rejs łodzią do nadmorskich grot. Mieliśmy zobaczyć przepiękną panoramę Alanyi. Obiad mieliśmy zjeść nad rzeka Dim i zobaczyć mieliśmy jedne z najładniejszych stalaktytów Turcji. Jednak w ostatniej chwili dociera do nas wiadomość, że z braku chętnych wycieczka się nie odbędzie. Gdybym to wiedziała wybralibyśmy wycieczkę do Kekovy. Ale cóż zostawię to już na następny raz. Postanawiamy ostatnie dni pobytu w Turcji pobyczyć się w hotelu i z niego pokorzystać.
Wakacje uważam za bardzo udane i chyba jedne z lepszych na jakich byłam. Nie chce porównywać Turcji z Egiptem bo każdy kraj ma swoje uroki, atmosferę, zabytki i klimat... Ale na pewno będę do Turcji wracać, gdyż coraz bardziej podoba mi się ten kraj. Pogodę mieliśmy cudowną. Troszkę duszną, ale do zniesienia. Nocki były chłodniejsze... A hotel był po prostu wspaniały!
A zdjęcia gdzie są, Kasiu?
Wysłane przez Iza w
Fotki
Wysłane przez kasia_p45 w
Fotki...
Wysłane przez Iza w
Relacja Kasi
Wysłane przez lukroman w
"Malatya (i cala Turcja) jest najpiękniejsza.
Wysłane przez jacky6 w
opinię podzielam...
a na c.d. czekam, wszak nie jest to jedyny post Katarzyny :-)
aktualizacja a raczej dopełnienie idealne...
Wysłane przez jacky6 w
widać jak sporo pracy włożyła Iza ...
widać na sygnaturze fotografii...
i bardzo dobrze, bo dzięki temu relacja Kasi nabrała wyrazu...
zastanawiam się, czy w przyszlym roku tam wróci ?
i w jakim charakterze podróżowania ?
samodzielność wykazała swoje plusy...
:)
Wysłane przez kasia_p45 w
Tak Izunia jest kochana i wiele mi juz pomogła :))
Czy wrócę tam w przyszłym roku? Oj raczej nie.. zreszta nie wiem co będzie do tego czasu..
Syn namawia mnie na Hiszpanie..
Tak czy owak Turcją jestem zauroczona i mam nadzieje tam jeszcze wracać w kolejnych latach :))
Kasia
Uzman
Wysłane przez Anonim (niezweryfikowany) w
Relacja
Wysłane przez lukroman w
Jakiej płci jest zatem Turcja???
By the way - Relacja - to coś osobistego, dlatego dobrze jest relację czytać i odczytywać.
Sposób relacjonowania to już kwestia talentu pisarskiego. Nie każdy jest Kapuścińskim, Ty pewnie też nie...
opinię Lukromana podzielam..
Wysłane przez jacky6 w
na każdym wyjeździe widuje się teraz sporo turystów uwieczniających swoje spostrzeżenie na kliszy elektronicznej...
ale potem gdzieś giną...
z karty pamięci...
naprawdę niewiele osób gdzieś tam bywających ma ten "dar Boży" opisania, jak spędzili czas, co widzieli...
w moim odczuciu - tu jest jeden malusi - słaby punkt TwS - przy swojej otwartości dla wszystkich zainteresowanych - otwierają mały przesmyk dla "anonimów"...
nawet jakby się chciało "odgryźć" to komu - anonimowi ?
kiedyś to się powiadało - "pisz na Berdyczów" - i to miało swój sens a teraz w dobie elektronicznej poczty ...
to przyjemne żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...